Drugi mecz i drugą porażkę zanotowali szczypiorniści Sandra Spa Pogoni Szczecin. Tym razem na własnym terenie w hali Azoty Arena podejmowali Azoty Puławy. Ekipa z Lubelszczyzny stanęła na wysokości zadania. Jednak, jak po meczu przyznawał Michal Kubisztal, rozgrywający drużyny przyjezdnej, jego zespół musiał włożyć w to spotkanie dużo sił. Wielkie brawa zebrał Dawid Krysiak (na zdj. obok). Jeśli będzie się rozwijał w takim tempie, szybko znajdzie uznanie u szkoleniowca pierwszej reprezentacji. Ma dopiero 18 lat.

Początek w wykonaniu Sandry Spa Pogoni był niezwykle obiecujący. Gospodarze nie popełniali błędów, grali do skrzydeł, zwłaszcza tego, na którym mecz rozpoczął Dawid Krysiak. Trzeba od razu zaznaczyć, że to był jego bardzo dobry występ. Efektowny i co ważniejsze efektywny. 5 bramek na jego mówi samo za siebie.

Do około 20. minuty rywalizacji ten mecz oglądało się naprawdę przyjemnie. Kibice mogli czuć się usatysfakcjonowani. Ostatnie kilka minut w wykonaniu szczecinian było jednak tragicznych. Popełniali błąd za błędem dając rywalom możliwość odskoczenia na bezpieczny dystans. Ci skorzystali z okazji. Do przerwy prowadzili już 17:10. Mieliśmy więc prawdziwą powtórkę sprzed kilku dni.

Po zmianie stron gospodarze podjęli się trudnego zadania. Zupełnie zmienili defensywę. Stanęli w obronie 3:3 (trzech graczy grało bliżej środkowej linii, trzech zaś bliżej pola karnego), czasem zmieniając ją na nieco niższą 4:2. Taki manewr mógł się udać, ale przy lepszej skuteczności. Szwankowała ona nawet przy rzutach karnych.

Puławianie nic sobie z tego nie robili. Minuta po minuta stawali się coraz bardziej pewni swego. Nie przyspieszali, a i tak ich przewaga sięgnęła 10-11 trafień. Ostatni kwadrans nie miał już żadnej historii. Portowcy starali się poprawić niekorzystny wynik. Niesmak jednak pozostał. Gdyby nie końcowe minuty pierwszej połowy, ten mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

18 września Pogoń zmierzy się z Wybrzeżem w Gdańsku. Czy wówczas sięgnie po swoje pierwsze punkty. Będzie ich można zdobyć aż 3.

ďż˝rďż˝dďż˝o: własne