Monika Pyrek: Wytrzymam do IO w Londynie
Podczas akcji charytatywnej zorganizowanej przez Kasię Baranowską udało się nam zamienić kilka słów z tyczkarką MKL Szczecin - Moniką Pyrek.
To Twój debiut w roli modelki? - Nie, jest to mój drugi występ w takim charakterze i drugi raz podczas imprezy charytatywnej. Tym razem było jednak troszkę więcej emocji, bo szłam w projekcie Kasi Baranowskiej, mojej koleżanki, która debiutuje w roli projektantki. Tym bardziej ładniej chciałyśmy wyglądać by te kreacje się podobały. Obyło się bez tremy, czy jednak coś ściskało za serce? - Trema była jak najbardziej, to się raczej nie zdarza żeby jej nie było. Kiedy już miał nastąpić ten moment, że trzeba było wychodzić wspólnie z Mateuszem (Sawrymowiczem - dop red.) uspakajaliśmy się wzajemnie. Sukienka, w której szłam bardzo mi się podobała. Pierwszy raz miałam na sobie krótką suknię wieczorową, zresztą Kasia dała mi wybór w tej kwestii. Chciałam spróbować czegoś nowego i zdecydowałam się na tą krótką, myślę że dobrze wybrałam. Być może przekonam się do tego wariantu na dłużej... Powróćmy jednak do tego czym zajmujesz się na stałe. Jakie plany sportowe na najbliższy czas? - W poniedziałek wyjeżdżam na 20-dniowe zgrupowanie do Spały i tam zadecydujemy czy ten sezon halowy będzie poważny czy też mniej poważny. Odpoczynek po Olimpiadzie na pewno był. Zdecydowanie widać to po Tobie, kiedy przyjechałaś z Pekinu byłaś smutna, dzisiaj tryskasz radością... - Odpoczywałam 1.5 miesiąca, ale jeszcze troszkę by się przydało :-) Mówi się, ze czas leczy rany. To na pewno działa w moim przypadku, ale niestety ten koszmar olimpijski gdzieś tam jest i od czasu do czasu śni mi się w nocy finał olimpijski. Mocno to przeżyłam, ale trzeba iść do przodu. Myślę, że zdrowie mi pozwoli i wytrzymam do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Może nie będę już w tak dobrej dyspozycji jak teraz, ale walka o czwarty finał olimpijski też jest ważna. własne relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |
|