Trudny bój o mistrzostwo
Drużyna Kond-Bud Ligowiec.net wygrała swoją grupę w szczecińskich rozgrywkach Red Box, ale emocje związane z ostatnim meczem jeszcze nie opadły. Aby tryumfować w całym sezonie, reprezentanci portalu w ostatnim pojedynku musieli zdobyć komplet oczek. Tymczasem LM Glasfiber zawiesił liderowi poprzeczkę bardzo wysoko.
Pojedynek rozpoczął się planowo od przewagi Ligowca. Niestety akcje jego zawodników kończyły się przed polem karnym przeciwnika. LM walczące o awans do Ekstraligi postanowiło śmielej zaatakować, czego efektem był rzut wolny sprzed pola karnego. Do piłki podszedł Tomasz Trosko i wykorzystując lukę, jaką w murze zostawili mu obrońcy zdobył pierwszego gola w meczu. Jedna bramka to jeszcze nie jest duża strata, więc Kond-Bud nie załamywał się takim obrotem wydarzeń. Po chwili jednak ten sam zawodnik pobiegł prawą stroną boiska i mimo asysty dwóch obrońców oddał bardzo silny strzał. Zaskoczony bramkarz Konrad Wiśniewski nie miał szans na skuteczną obroną i mógł tylko patrzeć jak po atomowym uderzeniu piłka zatrzepotała w siatce. Tym razem częściowo winni utraty tej bramki są defensorzy, którzy interweniowali niezbyt zdecydowanie. 2:0 to już wyraźne prowadzenie i nie jedna drużyna w tym momencie mogłaby zwątpić w końcowy sukces. Piłka nożna jest brutalna i jedna wpadka mogła zniweczyć pracę wykonaną w całym sezonie.
Na szczęście zanim zespoły zamieniły się stronami zrehabilitowali się dwaj piłkarze stojący wcześniej w nieszczęsnym murze. Z lewej strony zagrywał Marcin Kowalczyk, a Rafał Polak uderzeniem z pierwszej piłki nie dał szans bramkarzowi. 'Można? - Można!' - te słowa były motywem przewodnim strzelca. Bramka podbudowała lidera, jednak przed przerwą wynik nie uległ już zmianie.
W drugiej odsłonie Ligowiec nie miał już nic do stracenia. Coraz odważniej do przodu ruszał Piotr Mielczarek. I to właśnie ten zawodnik po kolejnym rajdzie w swoim stylu doprowadza do wyrównania dając powody do radości swoim kolegom. Ale to było jeszcze zbyt mało, by cieszyć się z tytułu. Po chwili Mielczar trafia w poprzeczkę, ale to niepowodzenie tylko jeszcze bardziej dopinguje graczy Ligowca. Co nie udaje się obrońcy, wychodzi napastnikowi. Szymon Chodorowski potwierdza, że jego dotychczasowy dorobek nie był przypadkowy i wpisuje się na listę strzelców. Prowadzenie jednym golem już dawało upragnione trofeum Kond-Budowi, jednak taka różnica jest bardzo łatwa do zniwelowania. Pod koniec pojedynku dominacja lidera nie podlega już dyskusji, a kolejne trzy gole strzelone przez Piotra Mielczarka, Marcina Kowalczyka (ciekawa akcja z Polakiem) oraz Andrzeja Kublickiego (na swoją pierwszą bramkę w rozgrywkach czekał niemal do ostatnich sekund ostatniego pojedynku, ale za to może ją oglądać na stronie RedBoxTV) potwierdziły dobrą postawę ekipy podczas całych zmagań. Po końcowym gwizdku arbitra, zwycięska drużyna odtańczyła taniec radości na boisku i w spokoju mogła oglądać kolejne pojedynku racząc się złocistym napojem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|