Błysk czerwonej latarni
Przykro komentować grę swej drużyny po porażce z czerwoną latarnią ligowej tabeli. I tu akurat Błękitnym należą się słowa uznania, bo walczyli i wywalczyli. Od Hubertusa - chociażby ze względu na poziom kwalifikacji jego zawodników - można i należy wymagać więcej. Ale same umiejętności, bez pracy i serca, efektów nie przyniosą.
Wielkim paradoksem obecnej rundy jest to, że Hubertus, grając fajną dla oka piłkę traci punkt za punktem. W Gonnym Małym nie możemy nawet narzekac na arbitra, po prostu tkwimy w jakimś letargu.
Ilu ludzi zbiera się na mecz? Jeśli chcemy się obudzic to nie przez kłótnie. Już w 6 minucie Grzegorz Terefenko dalekim strzałem zaskoczył Łukasza Czutro i gospodarze wyszli na prowadzenie. Potem wprawdzie Hubertus miał z pięc okazji na poprawienie wyniku, lecz także gospodarze mogli wykorzystać pewną niefrasobliwość w grze obronnej białoborzan, gdyż w 12 minucie po kiksie obrońców sam na sam z bramkarzem znalazł się Ireneusz Polewski, lecz... stanął na piłce i okazja przeszła. Chwilę potem głową przestrzelił Ryś Wiczyński. W 24 minucie Piotr Niedźwiedź przebił się przez dwóch obrońców Hubertusa, lecz jego strzał na raty wychwycił Czutro.
Od tego momentu Hubertus osiągnął sporą przewagę jednak ani Edek Wiczyński, ani Jarek Paduch, ani Fiodor Drewniak nie potrafili z bliska skierowac piłki w światło bramki. Także daleki lob Mariusza Sztuby trafił tylko w poprzeczkę. Nudna stara piłkarska prawda mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak się stało w 42 minucie, kiedy Terefenko przedarł się prawą stroną i z ostrego kąta pokonał bramkarza Hubertusa. 0:2 do przerwy może dobic każdego, jednak Hubertus zabrał się do roboty. Efektem był kontaktowy samobów w 53 minucie, kiedy Daniel Piasecki skierował do własnej braki piękną wrzutkę Mariusza Sztuby. Hubertus dążąc do wyrównania zapominał jednak o obronie i Czytro w 55 minucie szczęśliwie poradził sobie w sytuacji, gdy miał przed sobą aż trzech rywali. Parę minut później jego szybki wybieg za pole karne, nie pozwolił opanowac piłki Polewskiemu. Gospodarze w głębokiej obrony wciąż wyprowadzali groźne kontry i w końcu w 78 minucie Polewski w sytuacji sam na sam z bramkarzem dobił gości. Hubertus walczył do końca, lecz gol Krzyśka Malinowskiego z podania Mariusza Sztuby nie otarł nawet pokonanym łez. Nieoczekiwanie jeden z faworytów bieżącego sezonu pokazał, iż nie jest mentalnie przygotowany do gry o sukces. Pozostaje mu zatem zabawa w piłkę, o tyle atrakcyjna, że akurat ci chłopcy grac i bawic się umieją. A to oznacza, że Hubertus będzie groźny dla wszystkich, o ile nie wysiądzie tzw. psychika. A byłoby szkoda, bo to własnie piłkarze Hubertusa dodają kolorytu tym rozgrywkom.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: goleador |
|