Pogoń w finale Pucharu Polski
Piłkarze Pogoni Szczecin po raz trzeci w historii awansowali do finału Pucharu Polski, który 22 maja odbędzie się w Bydgoszczy. Przed dwumeczem z Ruchem Chorzów Portowcy nie byli stawiani w roli faworyta, także przed dzisiejszym meczem rewanżowym mimo zaliczki wywalczonej w Chorzowie jako ‘pewniaka’ do awansu eksperci wskazywali przyjezdnych. Podopieczni Piotra Mandrysza nie dali jednak za wygraną i zwłaszcza w drugiej połowie walką i zaangażowaniem do samego końca nadrabiali inne braki, widoczne na tle trzeciej drużyny Ekstraklasy. Pierwsza połowa nie przyniosła wielu emocji, ale druga zrekompensowała fanom szczecińskiej jedenastki wszystkie nudne i fatalnie zagrane spotkania w rundzie wiosennej. Emocji nie zabrakło do samego końca…
Już chwilę po gwizdku arbitra rozpoczynającym pierwszą połowę na bramkę Pogoni po ziemi strzelał Łukasz Janoszka, na posterunku był jednak Radosław Janukiewicz. W 10 minucie Portowcy tracą Marcina Klatta, kontuzja jest na tyle poważna, że chwalonego przez nas ostatnio napastnika zmienia Lebedyński. Chwilę później fantastyczna akcja Ruchu, zapoczątkowana przez Wojciecha Grzyba i fantastyczna obrona Janukiewicza, który wybija piłkę na linii bramkowej. Granatowo - bordowi atakowali rzadko. W 14 minucie akcja Lebedyńskiego z Bojarskim, zabrakło jednak najważniejszego - strzału na bramkę. Dziesięć minut później szczęścia próbował Petasz, ale futbolówka minęła słupek. Odpowiedzieć próbował Sobiech, jednak strzał był niecelny. Na dziewięć minut przed końcem pierwszej odsłony meczu nieporozumienie między golkiperem szczecińskiej jedenastki a Omarem Jarunem. Na szczęście dla podopiecznych Piotra Mandrysza nie skończyło się ono w myśl przysłowia „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”. W 40 minucie Maciej Sadlok decyduje się na strzał z dystansu, ale na posterunku Radosław Janukiewicz, wspierany przez blisko 10 tysięcy przybyłych kibiców. Cztery minuty później ponownie szansa przed Ruchem, ale ponownie wspaniale spisujący się dzisiaj Janukiewicz, który pewnie broni strzał Pulkowskiego.
Druga odsłonę spotkania Portowcy rozpoczęli jakby nieco odważniej. Piotr Petasz zaatakował, wypuścił futbolówkę w pole karne, nie zdołał dojść do niej jednak Lebedyński. Chwilę później młody napastnik szczecińskiej Pogoni posłał piłkę obok słupka. Pięć minut później w natarciu goście, najpierw po rzucie wolnym czujnie szczecińska obrona. Potem piłka przypadkowo trafia do Janoszki, ten odgrywa do Barana, ale w ostatniej chwili przytomnie reaguje Hrymowicz, który wybija futbolówkę. W 54 minucie ładnie rozpoczęta akcja przez Lebedyńskiego, ostatecznie jednak Rogalski przewraca się i traci piłkę. Cztery minuty później w roli głównej Marcin Zając, zawodnik Ruchu strzela jednak wprost w Janukiewicza. W odpowiedzi Robert Mandrysz do Bojarskiego, ale nie ma w polu karnym żadnego piłkarza Pogoni, do którego można by było dograć futbolówkę. W 61 minucie z dystansu próbuje strzelać Maciej Sadlok, jednak próba całkowicie nieudana. Chwilę później ponownie podopieczni trenera Fornalika, piłka po strzale Sobiecha nie sprawia jednak większych kłopotów bohaterowi dzisiejszej potyczki Janukiewiczowi. Oblężenie bramki Pogoni trwa nadal, tym razem strzela Janoszka, ale na posterunku Omar Jarun. W 67 minucie kibice Pogoni spodziewali się, że arbiter spotkania Dawid Piasecki ze Słupska podyktuje rzut karny za faul na Mikołaju Lebedyńskim, jednak sędzia nie dopatrzył się przewinienia. Niespełna dziesięć minut później bliski szczęścia był Maciej Mysiak, który po podaniu Rogalskiego, sprytnie wyminął obronę Ruchu i strzelił tuż przy słupku. Emocje zaczęły sięgać zenitu, do tego stopnia, że po trybunie prasowej zaczęły ‘latać’ telefony komórkowe - a wszystko z nerwów ;) Pogoń zaczyna coraz śmielej podchodzić do bramki gości. Wolny z narożnika pola karnego Ruchu świetnie broni bramkarz, dobitka w wykonaniu Mandrysza, również zatrzymana przez golkipera. Chwilę potem Pietruszka dogrywa z rogu do Petasza, ten nie pilnowany strzela ze środka obok słupka. W 81 minucie nieźle zapowiadajaca się kontrę gości Świerglewski - Zając powstrzymuje Hrymowicz. Na odpowiedź Portowców nie trzeba było długo czekać, jednak Bojarski zanim znalazł się w sytuacji sam na sam faulował rywala. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry kombinacyjnie rozegrany przez Ruch rzut wolny kończy się niecelnym strzałem w „tunel”. W ostatnich minutach spotkaniach Pogoń mogła jeszcze rozstrzygnąć te konfrontację zwycięsko. Ruch postawił wszystko na jedna karte, ale to Portowcy pokazywali ‘pazurki’. Najpierw Lebedyński zamiast strzelać na bramkę zaraz potem jak dostał piłkę od Petasza robi ‘kółeczka’, co kończy się stratą piłki. Chwilę później szansę a Bojarski, ale czujnie zawodnicy Ruchu, kontra Janoszki kończy się na obrońcach Pogoni. W doliczonym czasie gry sił próbują jeszcze Lebedyński i Petasz, piłka w jakiś sposób wpada do bramki, ale sędzia nie uznaje gola. Rogalski dogrywał zza linii końcowej. Tęcza nad stadionem, a na trybunach prawdziwa euforia, na niektórych twarzach łzy. - Jedziemy na finał. - powtarzają wszyscy. I nie ma się czemu dziwić wszak to jedno z największych wydarzeń w historii szczecińskiego klubu. Końcowy gwizdek i murawa zapełnia się fanami szczecińskiej Pogoni. - Tak się bawi, tak się bawi MKS!
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |
|