Szalona pogoń zakończona pechową porażką
Tym razem szczęście nie było po stronie Wilczyc Morskich. Szczecinianki, po kolejnym dreszczowcu w tym sezonie, przegrały z Ostrovią Ostrów Wielkopolski dwoma punktami.
- Odrobiłyśmy stratę dziewiętnastu punktów i doprowadziłyśmy do remisu, ale niestety, meczu nie udało się wygrać - żałowała po spotkaniu skrzydłowa Wilczyc Jagoda Oses (na zdj.). Już po pierwszych sekundach pojedynku było widać, że najlepsza ekipa rundy zasadniczej grupy B przyjechała do Szczecina po komplet punktów. King Wilki Morskie nie mogły sobie poradzić z szybkimi i niskimi rywalkami z Ostrowa Wielkopolskiego i same nie trafiały do kosza z czystych pozycji. Piłka, po rzutach szczecinianek, kilka razy nieszczęśliwie zatańczyła na obręczy, ale do kosza wpaść nie chciała. Tym samym dziewczęta Kaspra Smektały dość szybko osiągnęły bezpieczną przewagę i na przerwę schodziły prowadząc 35:26.
Dopiero po zmianie krycia w obronie, wejściu na boisku Oses - w drugiej części trzeciej kwarty - i jej celnym rzucie za trzy punkty, podopieczne Krzysztofa Koziorowicza zaczęły niwelować różnicę punktową, która dzieliła obie drużyny. Na tyle, że do ostatnich dziesięciu minut szczecinianki przystępowały ze stratą tylko ośmiu punktów.
- W pierwszej połowie zespół z Ostrowa Wielkopolskiego mijał nas na jednym koźle, dlatego też w trzeciej odsłonie nasz trener zadecydował, że mam indywidualnie kryć ich najskuteczniejszą zawodniczkę - tłumaczyła Oses, w jaki sposób udało się Wilczycom dogonić przeciwniczki. Ta taktyka przynosiła efekty przez jedenaście minut. Nasze koszykarki, po dwóch celnych rzutach wolnych Klaudii Sosnowskiej - na pięć minut przed końcem spotkania - traciły do Ostrovii trzy punkty, a na minutę przed końcową syreną - po wejściu pod kosz Magdaleny Radwan - nawet remisowały. Natomiast ostrowianki przez ten czas nie zdobył ani jednego punktu (!). Aż do przedostatniej akcji meczu: w niej najlepsza na parkiecie Martyna Cebulska w końcu minęła Oses i rzuciła pierwsze punkty w czwartej ćwiartce dla przyjezdnych. Pierwsze i zwycięskie, gdyż trzy następne ataki Wilczyc zakończyły się niepowodzeniem, a szkoleniowiec gości mógł paść na kolana i cieszyć się z wygranej. Z kolei jego vis a vis jeszcze długo po meczu nie mógł pogodzić się z utratą punktu. - Jednak nic straconego. Każdy mecz jest ważny i trzeba walczyć do końca - przekonywała Oses. Tym bardziej, że do końca drugiego etapu rozgrywek zostało pięć spotkań. A tej walki na pewno nie zabraknie w przyszłotygodniowym starciu z MKK w Siedlcach, zaś dzisiaj naszym dziewczętom należą się słowa podziękowania za ambitną postawę. Warty jest również odnotowania powrót na boisko po półrocznej przerwie spowodowanej kontuzją Magdaleny Wojdalskiej. Wychowanka Kusego Szczecin i rozgrywająca młodzieżowej reprezentacji Polski - pomimo słabej, tak jak i całego zespołu, skuteczności - pokazała, że stać ją na grę na wysokim poziomie. King Wilki Morskie Szczecin - Ostrovia Ostrów Wielkopolski 48:50 (16:24, 10:11, 15:13, 7:2) King Wilki Morskie: Radwan 17, Sosnowska 10, Kotnis 7, Oses 5, Maruszczak 3, Wojdalska 2, Stasiuk 2, Kędzia 2, Gajdosz 0, Giedrojć 0 oraz Malczewska, Staszczyk. Ostrovia: Cebulska 15, Misiek 12, Mielczarek 9, Krygowska 7, Parysek 4, Czaska 2, Rosa 1, Kaczmarek 0 oraz Łuczak, Pawlak.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/stk.szczecin.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |
|