Zadecydowała jedna bramka
Pojedynek z Wrzosem Wrzosowo dla piłkarzy Darpolu stanowił okazję do wyprzedzenia w ligowej tabeli drużyny, która także aspiruje do zajęcia czwartego miejsca na koniec rozgrywek. W porównaniu z sobotnim spotkaniem ligowym w drużynie z Barzowic zaszły drobne zmiany. Do kadry wrócił etatowy bramkarz Mariusz Kołacz oraz Szymon Zaborski. W wyjściowej jedenastce zabrakło Krzysztofa Wojciechowskiego, zmagającego się z urazem od początku rundy wiosennej, a na ławce mecz rozpoczął Emil Ordak, jeden ze strzelców bramek w meczu z Głazem Tychowo.
Spotkanie rozgrywane na jednym z najmniejszych boisk w lidze rozpoczęło się od składnych akcji w wykonaniu drużyny przyjezdnej. Najpierw w dobrej sytuacji podbramkowej znalazł się Kacpura, ale po szczęśliwym przyjęciu piłki przestrzelił z pięciu metrów, a po chwili z dystansu niecelnie uderzył Krajewski. Taki początek z pewnością lekko zaskoczył gospodarzy, którzy w początkowych minutach byli skutecznie powstrzymywani przez defensywę Darpolu. Miejscowi swoją najgroźniejszą broń pokazali przy pierwszej nadarzającej się okazji. Daleki wyrzut z autu w okolicach pola karnego trafił wprost na głowę jednego z zawodników Wrzosu, który co najmniej o głowę przewyższał każdego z zawodników z Barzowic. W tym przypadku nie uderzył czysto, dlatego też futbolówka przeleciała ponad poprzeczką, ale ta sytuacja jednoznacznie pokazała co będzie głównym atutem gospodarzy. Goście w międzyczasie starali się grać kombinacyjnie, co kilkakrotnie doprowadziło do wypracowania sytuacji bramkowej. Swoje okazje mieli m.in. Patryk Lorent, Sebastian Banaś czy ponownie Ireneusz Krajewski, ale zazwyczaj uderzali niecelnie. Najbliżej szczęścia był Artur Wierzbowski, który zdecydował się na uderzenie z 25 metrów i tylko instynktowna obrona bramkarza sprawiła, że dał on radę wybić odbitą od murawy piłkę na rzut rożny. Ze strony gospodarzy główne zagrożenie następowało po stałych fragmentach gry i praktycznie każde zagranie z autu, rzutu rożnego czy też rzutu wolnego mogło przynieść zmianę wyniku. Ostatecznie pierwsza część spotkania zakończyła się wynikiem bezbramkowym, ale już wtedy można było odczuć, że o końcowym wyniku może zadecydować jedna bramka.
Druga część spotkania rozpoczęła się od dogodnej okazji dla gospodarzy. Nastąpiła ona oczywiście po stałym fragmencie gry. Zbyt krótko wybita piłka po rzucie rożnym trafiła pod nogi jednego z zawodników Wrzosu, który mocno wstrzelił ją w pole karne, wprost pod nogi jednego ze swoich partnerów z drużyny, ale ten będąc na siódmym metrze od bramki minimalnie przestrzelił. Przyjezdni także dążyli do umieszczenia piłki w siatce, a na bramkę rywala uderzali Krajewski, Banaś, Kozimiński, a także Lorent, który był tego najbliżej, po tym jak zdołał uprzedzić interweniującego bramkarza. Niestety z pomocą przyszedł mu jeden z defensorów w efekcie czego zdołał przeciąć lot piłki wolno zmierzającej między słupki. Kilka minut później boisko opuścił Ireneusz Krajewski, który jeszcze w trakcie rozgrzewki doznał urazu stawu skokowego, ale przez prawie godzinę absorbował uwagę defensorów z Wrzosowa. W kolejnych minutach gry na boisku coraz wyraźniejsza stawała się przewaga fizyczna gospodarzy, co powodowało, że większość piłek w środkowej strefie boiska padało ich łupem. Rozstrzygnięcie spotkania nastąpiło na kwadrans przed końcem spotkania. Najpierw po prostopadłym zagraniu Wierzbowskiego, Sebastian Banaś zdołał umieścić piłkę w siatce, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego. Chwilę później po kolejnym długim zagraniu z autu i strąceniu futbolówki w polu bramkowym z najbliższej odległości do siatki trafił piłkarz z Wrzosowa. W tej sytuacji spalonego reklamowali goście, ale obojętny na te próby pozostawał arbiter spotkania, co było niespodzianką nawet dla piłkarzy Wrzosu, którzy początkowo nie bardzo wiedzieli czy gra rozpocznie się od rzutu wolnego czy też środka boiska. Stracona bramka spowodowała, że przyjezdni starali się większymi siłami atakować bramkę rywala, ale tak naprawdę nie zdołali poważnie zagrozić przeciwnikowi. Zarówno uderzenia Ordaka, Głuszka czy też Pituły okazywały się niecelne, albo były blokowane przez defensorów. Piłkarze Wrzosu byli dobrze przygotowani do trudów gry i do końca spotkania kontrolowali już grę, dodatkowo wyprowadzając groźne kontry, które mogły jeszcze przynieść bramkę rozstrzygającą spotkanie. Najlepsza okazja do tego była już w doliczonym czasie gry, kiedy to po stracie Zaborskiego jeden z napastników znalazł się w dogodnej pozycji zarówno do oddania strzału jak i podania, ale próbując tego pierwszego minimalnie przestrzelił. Ostatecznie piłkarze Darpolu minimalnie ulegli Wrzosowi, przerywając swoją passę trzech meczów bez porażki. Z całą pewnością i w kolejnym spotkaniu będzie ciężko o punkty, jako że czeka ich wyjazd do Mielna na mecz z tamtejszym Saturnem, aktualnie czwartą drużynę rozgrywek ligowych.
�r�d�o: http://barzowice.futbolowo.pl/
relacjďż˝ dodaďż˝: szopinho |
|