Aleksandra Kobyłecka: My mogłyśmy i wygrać, i przegrać
Nie milkną echa meczu w Szczecinie, po którym do półfinału play-off awansowała czwarta ekipa po rundzie zasadniczej AZS Politechnika Koszalińska. Przyjezdne długo po spotkaniu nie opuszczały hali przy ul. Twardowskiego 12b. Nie zabrakło także szampanów, podziękowań dla przybyłych z Koszalina kibiców oraz życzeń ze strony samych szczecinianek. Swoimi wrażeniami specjalnie dla portalu Ligowiec.net podzieliła się Aleksandra Kobyłecka.
Trzeba przyznać, że wygrał zespół, który był lepszy nie tylko tego dnia, ale także w dwumeczu. Tylko pogratulować. - Dziękujemy bardzo, naprawdę.
Co tak naprawdę pani zdaniem zdecydowało zaważyło, że ten środowy mecz przebiegał właściwie bardzo podobnie do tego w Koszalinie?
- Dziewczyny ze Szczecina nie bardzo miały pomysł na to, jak sforsować naszą obronę. A jeszcze Salomka (Sołomija Szywerska) w bramce, po prostu chapeau bas. To, czego nam się nie udało obronić, ona broniła. Pomagała nam także cała ławka. Tutaj na tej hali jest strasznie głośno, nic nie było słychać, więc te wskazówki średnio do nas dochodziły. To jest nasze wspólne zwycięstwo. Pogoń Baltica ponownie była zespołem mało skutecznym. Sytuacje bowiem były, ale zwieńczone bramkami. - My nie miałyśmy aż tak dużej presji jak szczecinianki. My mogłyśmy wygrać, ale też mogłyśmy przegrać. Dziewczyny na pewno czuły ten ciężar na plecach i na pewno z tym się ciężej gra. Jeśli chodzi o te sytuacje stuprocentowe, to przyznam, że ja sama troszkę bałam się oddawać rzuty, bo bramkarka szczecinianek ma nas rozpisane bardzo dokładnie. Ja sama jako już doświadczona zawodniczka bałam się tej odpowiedzialności brać na siebie, a co dopiero dziewczyny ze Szczecina, które musiały rzucać bramki. Nie dziwię się, że w głowach było ciężko. Jedynie początek meczu nosił znamiona pewnych nadziei na to, że może się skończyć korzystniej, ale w drugiej połowie zagrałyście już pewne siebie. - Tak, ale dopiero na trzy minuty przed końcem meczu z Pogoni zeszło powietrze. My wiedziałyśmy, że Monika Głowińska także bierze na siebie odpowiedzialność za grę i ona mogłaby nam zrobić tutaj wielką krzywdę, gdybyśmy po prostu odpuściły ten mecz. Baltica to nie jest zespół, który przegrywając pięcioma może nie wygrać meczu, bo może. Z Piotrcovią bodajże właśnie taki mecz wygrały, więc my absolutnie nie odpuszczałyśmy. Po minach naszych przeciwniczek było widać, że są już trochę zrezygnowane. SPR Lublin to wasz najbliższy rywal. Znacznie trudniejszy. Jak oceniacie swoje szanse? - Jesteśmy w stanie na pewno urwać mecz u siebie. Co do spotkania wyjazdowego to będzie bardzo ciężko. Ona grają płaską obroną. My nie mamy takich nominalnych 'rzutków'. Jeszcze Tatiana Bilenia skręciła sobie kolano. My jesteśmy szybkim zespołem, grającym mocno w obronie, z kontrą, ale w ataku pozycyjnym troszeczkę się męczymy. Będzie to na pewno bardzo silny przeciwnik. Gdyby to było Zagłębie Lubin to byłoby troszkę łatwiej. Niestety Lublin nie leży nam zupełnie, dlatego bardzo się boję mówić, że będziemy grać o złoto, ale na pewno będziemy walczyć o brąz.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|