Pogoń Baltica zagrała na miarę oczekiwań
W dobrym stylu poradziły sobie piłkarki ręczne Pogoni Baltica Szczecin z Olimpią-Beskid Nowym Sącz w spotkaniu rewanżowym. Od początku sobotnich zawodów miejscowe narzuciły szybkie tempo gry, którego nie zdołały wytrzymać olimpijki. Odetchnąć po meczu mógł trener szczecinianek Adrian Struzik, co potwierdził w późniejszej rozmowie.
- Na pewno odetchnąłem z ulgą, ale też poczułem duże zadowolenie ze sposobu, w jaki graliśmy. Wyciągnęliśmy po prostu wnioski i graliśmy bardzo mądrze i twardo w obronie, z czego szły kontrataki i wynik jest taki a nie inny. Cieszymy się, że będziemy walczyć o 5. miejsce.
Znacznie mocniejszych słów na temat wydarzeń na szczecińskim parkiecie użyła reprezentacyjna obrotowa Pogoni Baltica Monika Stachowska. - To nie tak, że nam się udało, my je po prostu zmiażdżyłyśmy. Widać było w nas taką złość i zaczepność za tę poprzednią porażkę, bo to była porażka w kategoriach wstydu.
Początkowo jednak aż tak miażdżąco ten mecz nie wyglądał. Pierwszą bramkę rzuciła Viktoria Panasiuk. Przyjezdne prowadziły także w 5. minucie 2:3, ale to były dla nich miłe złego początki. 3 trafienia wspomnianej Stachowskiej oraz jedno Sylwii Piontke sprawiły, że miejscowe wyszły na prowadzenie 6:4. W późniejszych minutach ta przewaga rosła, by w 25. wynosić już 5 trafień in plus 12:7. Niestety końcówka pierwszej połowy była trochę przespana. Sytuację stuprocentową zmarnowała m.in. Monika Głowińska. - No tak, można było zagrać lepiej, ale my tym żyjemy. To są dla nas też wielkie emocje. Czasem po prostu chcemy aż za bardzo. Brak trochę tego rozsądku i takie spięcie było tego powodem. W każdym meczu staramy się eliminować błędy - oceniła środkowa rozgrywająca ze Szczecina Agata Cebula. Błędy z pewnością zostały wyeliminowane w drugiej połowie, w której dominowały już tylko gospodynie. Pierwsze 14. minut w ich wykonaniu było wręcz koncertowe. Bramki padały zarówno ze środka, z koła jak i ze skrzydła. Efekt: 24:15. Ten fragment spotkania szczecinianki wygrały 10:4. Po tylu ciosach Olimpia-Beskid już się nie podniosła. Widział to także szkoleniowiec przyjezdnych Zdzisław Wąs, który w ostatnich piętnastu minutach nie wziął już nawet czasu dla swojej drużyny. - Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w tym dniu Pogoń była lepsza. My nie byliśmy tym zespołem, który grał ze Szczecinem w Nowym Sączu. Moje podopieczne się pogubiły, w czym duża zasługa bramkarek gospodyń - powiedział zaraz po meczu. Ostatecznie Pogoń ograła rywala 32:24 i o 5. lokatę zagra KPR-em Jelenia góra.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|