Gazownicy tanio skóry nie sprzedali
5 goli różnicy to dystans, jaki podzielił w sobotę grającą w zdziesiątkowanym składzie Gaz-System Pogoń Szczecin i Orlen Wisłę Płock z powracającym do zdrowia Mariuszem Jurkiewiczem. Wielu powiedziałoby, że to naprawdę niewielka przewaga zdecydowanego faworyta tego meczu. Co ciekawe w 55. minucie tablica świetlna wskazała wynik 29:32 i płocczanie ciągle nie mogli być pewni wygranej, którą ostatecznie z Grodu Gryfa udało się im wywieźć.
Wielkie brawa należą się nie tylko Michalowi Brunie (na zdj. obok) czy Wojciechowi Zydroniowi (obaj łącznie zdobyli 18 goli dla Pogoni), ale i całej drużynie, która pokazuje, że nawet teraz są oni w stanie podnieść przysłowiową rękawicę.
Początek zawodów Gazownicy jednak dobrze wspominać nie będą. Zaczęło się bowiem od 0:3. Pierwszego gola dla miejscowych uzyskał Wojciech Zydroń, ale było to dopiero w 8. minucie meczu. Taki stan rzeczy był efektem sporej liczby błędów własnych w szczecińskiej drużynie. Po rzucie Valentina Ghionei tablica świetlna wskazała w pewnym momencie wynik 3:7. Na szczęście w bramce pierwsze skrzypce zaczął grać Tomislav Stojković, który najpierw wybronił rzut karny w wykonaniu Ivana Nikcevicia, a potem to samo powtórzył Kamilu Syprzaku i wspomnianym wcześniej Ghionei. To musiało ponieść miejscowych i rzeczywiście poniosło. W 21. minucie celnie akcję wykończył Jacek Wardziński i było już tylko 8:9. Gdyby zaś Pogoń lepiej zagrała w ostatniej minucie pierwszej części gry to obie siódemki zeszłyby remisując po 14. Ostatecznie skończyło się rezultatem 13:15.
Na drugą część gry już dość mocno skupieni wyszli Nafciarze, którzy postanowili już wówczas wypracować sobie całkiem bezpieczną przewagę, by móc potem kontrolować pojedynek. To, co zaplanowali, to zrealizowali. W 36. minucie było już 16:21. Mecz zaczął się rozstrzygać pomiędzy 40. a 43. minutą tych zawodów. Wówczas gracze Manolo Cadenasa zdołali zdobyć aż 5 goli, przy ani jednym gospodarzy (19:27). Podopieczni Rafała Białego ani myśleli złożyć broni. W 52. minucie poszła kontra w ich wykonaniu. Gola zdobył wtedy 'Centy' i było 29:31. O dziwo prawidłowo zdobyty gol został jednak nieuznany, bowiem, zdaniem dwójki sędziów, wznowienie akcji przez Pawła Matkowskiego nastąpiło nie z tego miejsca. Jak się potem okazało to był już cios, po którym szczecinianie nie zdołali się podnieść. Ostatnie trafienie należało do Jurkiewicza, którym miłym akcentem zaznaczył to, że jest w Wiśle naprawdę niezbędnym zawodnikiem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|