Niemożliwe stało się faktem. Pogoń czwarta na koniec sezonu!
W sobotę zapadła ostateczna decyzja o tym, że przeciwko legionowianom będą mogli wystąpić Mateusz Zaremba i Paweł Krupa. Obecność tej dwójki miała nie lada znaczenie. Większa rotacja w składzie dała możliwość odpoczynku pozostałym zawodnikom, a jak pokazał przebieg boiskowych wydarzeń siły trzeba było zachować do samego końca. Pogoń ostatecznie zgarnęła dwa oczka i czekała już tylko na wynik końcowy meczu w Puławach, który miał decydować o tym, które miejsce zajmie ostatecznie szczecińska siódemka.
Już sam początek zawodów, a dokładniej bardzo wyrównany ich przebieg pokazał, że kibiców mogą czekać wielkie emocje. W pierwszym składzie wybiegł Mateusz Zaremba, który o tym, że zagra dowiedział się od lekarza klubowego dopiero w dniu meczu. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się 'Centy' (Jacek Wardziński). Po chwili wyrównał Michał Bałwas i mecz rozgorzał na dobre. Lepsze wrażenie sprawiali co prawda gospodarze, ale ich przewaga była naprawdę niewielka. Sprawy inny obrót nabrały dopiero w 22. minucie tego widowiska.
Sędziowie najpierw na ławkę kar odesłali Łukasza Wolskiego, a za kilka sekund to samo spotkało Bartosza Wusztera. Na efekty długo czekać nie musieliśmy. Celnie wykonany rzut karny przez Wojciecha Zydronia sprawił, że Pogoń prowadziła już 16:10. Żałować można jedynie tego, że tej przewagi gospodarze nie zdołali utrzymać do przerwy. Utrudniły to niewątpliwie kary dla Pawła Krupy i wspomnianego wcześniej 'Zygi'. Wynik pierwszej połowy ustalił Tomasz Pomiankiewicz. Po zmianie stron goście przystąpili do szturmu bramki strzeżonej przez Tomislava Stojkovicia. Już w 38. minucie po rzucie Michała Prątnickiego było zaledwie 20:19. Można było więc śmiało przypuszczać, że goście łatwo się nie poddadzą. To, że tak będzie mogliśmy się dość szybko przekonać. Gaz-System Pogoń bowiem już tak znaczącej przewagi nie zdołała sobie wypracować, a co więcej ambitny beniaminek w końcu wyrównał (26:26 w 54. minucie). Od tego momentu mecz toczony był na tzw. 'styku'. W 59. minucie gola na 30:29 rzucił Bartosz Konitz, ale piłka należała do gości. Ci rozegrali akcję na rzut karny. Do jego wykonania podszedł bezbłędny tego dnia Pomiankiewicz. Tym razem jednak bramkarz szczecinian okazał się być lepszy. Miejscowi ze wznowieniem akcji już się nie spieszyli. Sytuację chciał jeszcze uspokoić trener Rafał Biały i na 15 sekund przed końcem poprosił swoich podopiecznych do siebie. Ci odwdzięczyli się kolejnym, decydującym już trafieniem, które padło łupem Wojciecha Jedziniaka. Wygrana ta, przy niespodziewanej porażce puławian oznacza, że rzutem na taśmę z wyższej pozycji do play-off przystąpią właśnie szczecinianie, którzy posiadać będą atut własnego parkietu.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |