Efektowna wygrana szczecinianek
Planowym można nazwać zwycięstwo osiągnięte nad beniaminkiem z Olkusza. Choć wynik jest bardzo okazały to jednak pewne pretensje można mieć do pierwszej połowy, w której Pogoń Baltica zanotowała znaczący przestój w grze. Chyba po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie, że kobieta zmienną jest. - Generalnie powiem tyle, był to pierwszy mecz. Pierwszy przed własną publicznością. Na pewno jakiś tam stres był. Wynik końcowy jest jednak korzystny dla nas. Na pewno były błędy, które trzeba wyeliminować. Mecz mógł się jednak podobać - stwierdziła po meczu kapitan szczecinianek Monika Głowińska.
Miejscowe rozpoczęły spotkanie tak jak się tego od nich domagał sztab szkoleniowy. Dziewczyny grały szybko, przejęły zdecydowanie inicjatywę na parkiecie, nie zawiodła też skuteczność, w której prym w początkowym fragmencie meczu wiodła Małgorzata Stasiak. Oszołomienie przyjezdnych starał się szybko zniwelować trener małopolanek Marek Płatek. Sztuka ta jednak udała mu się połowicznie, szczecinianki bowiem w pewnym momencie same 'się zatrzymały' i zaczęły popełniać dość proste błędy. W efekcie tego przewaga ekipy z Grodu Gryfa, która w pewnym momencie wynosiła już 6 trafień (8:2, 9:3, 10:4) zaczynała szybko topnieć. Rywalki mogły zbliżyć się nawet na jednego gola, ale swoich okazji nie wykorzystała Natalia Wicik. Zatrzymała ją w sytuacji sam na sam Sołomija Szywerska. Wynik 17:15 do przerwy bardziej jednak zadowalał olkuszanki.
Mobilizacja w obozie gości i chęć zdobycia punktów na trudnym terenie w Szczecinie odbiła się dla nich czkawką już od samego początku drugiej połowy. - Sądzę, że zespół z Olkusza walczył do momentu, kiedy miał siły. W pewnej chwili było bowiem widać po zawodniczkach, że te siły gdzieś tam ubyły. My biegałyśmy cały czas na tym samym poziomie. Skład mamy wyrównany, trener dokonywał zmian. To przyniosło pozytywny efekt - oceniła Głowińska. Trudno było się ze słowami rozgrywającej nie zgodzić. Istne strzelanie urządziły sobie Agata Cebula oraz Katarzyna Sabała. Pierwsza z wymienionych zakończyła to spotkanie z bilansem 10 bramek, druga zaś w drugiej połowie rzuciła ich 7. Skrzydłowa wiele jednak zawdzięcza Szywerskiej, która raz za razem rzutem przez cały parkiet uruchamiała swoją koleżankę. Swoistego rodzaju ciekawostką jest przy tym fakt, że drugą część gry gospodynie wygrały aż 24:6. Trzeba przyznać, że na tym poziomie rozgrywek rzadko do czegoś podobnego dochodzi.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|