Mecz w Szczecinie mógł wiele wyjaśnić
Wygrana SPR Pogoni Baltica Szczecin z Energą AZS Koszalin dawała tym pierwszym praktycznie otwartą drogę do walki z drużyną z Elbląga i przystąpienie do zasadniczej części sezonu z 4. bądź 5. miejsca. Porażka gospodyń te założenia mocno pokrzyżowała. Zważywszy, że terminarz rozgrywek dla szczecinianek już tak łaskawy nie będzie. Teraz tak naprawdę każdy scenariusz jest możliwy.
Jako pierwsze wynik spotkania, za sprawą rzutu Hanny Yashchuk, otworzyły gospodynie. Ta sama zawodniczka kilka chwil później ponownie wpisała się do protokołu pomeczowego podwyższając wynik na 3:1. Mylił się jednak ten, kto przypuszczał, że Pogoń będzie w stanie wyraźnie 'uciec' koszaliniankom. Od tego momentu wynik meczu przechylał się minimalnie raz w jedną raz w drugą stronę. Wśród gospodyń razić mogły próby przerzutu piłki nad Izabelą Czarną. Wszystkie trzy takie akcje wyłapała bramkarka Energi, a mogły mieć one bezpośrednie odbicie w wyniku. Między 14. a 19. minutą obie drużyny dopadł prawdziwa niemoc strzelecka oraz błędy. Przełamała to dopiero Monika Odrowska (7:8). Bardziej zadowolone na przerwę do szatni zeszły jednak podopieczne Adriana Struzika. Ostatnie trafienie zaliczyła Monika Stachowska (11:10).
Po zmianie stron lepiej rozpoczęły koszalinianki. Pierwszą bramkę, doprowadzając do remisu, zdobyła Odrowska (11:11). Rezultat nierozstrzygnięty utrzymał się do 39. minuty tych zawodów. Chwilę później siłę zaczęły pokazywać Akademiczki. Najpierw formą strzelecką błysnęła Sylwia Matuszczyk. Prawdziwą armatą okazała się być jednak jej imienniczka Sylwia Lisewska. Zdobywczyni w całym meczu aż 9 goli raz za razem znajdowała sposób na pokonanie obu szczecińskich bramkarek (19:23 w 51. minucie). Dopiero krycie indywidualne przez Agatę Cebulę nieco ten stan rzeczy zmienił. Mecz nowej historii nabrał już w samej końcówce. W 55. minucie gola dającego jeszcze nadzieję trafiła ze skrzydła Katarzyna Sabała. Kilka sekund później swoje trafienie dołożyła Monika Stachowska i było już tylko 21:23. Wszystko było jeszcze w rękach Pogoni Baltica. Ważnych akcji ze skrzydła nie potrafiła jednak skończyć Białorusinka, która dwukrotnie przy rzucie dotknęła stopą linii pola karnego, co oznaczało, że rzut jest nieważny. Co ciekawe ciągle jednak była szansa na uratowanie remisu. Na 75 sekund przed końcową syreną emocję sięgnęły zenitu. Pole gry musiała bowiem opuścić Aleksandra Kobyłecka. W tym czasie gola ponownie trafiła Stachowska i było już 24:25. Na 8 sekund przed końcową syreną piłka była po stronie szczecinianek. Podanie otrzymała Małgorzata Stasiak. Ta jednak do siatki Czarnej nie trafiła i wynik pozostał bez zmian. Ten zaś bardzo mocno skomplikował sytuację w drużynie z Grodu Gryfa, która teraz bronić się będzie musiała już nie tylko przed Startem, ale i przed AZS-em...
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|