Gryf odpada z Pucharu Polski
Rewelacja ubiegłorocznej edycji Pucharu Polski, Gryf Wejherowo, w tym roku nie powtórzy już sukcesu przegrywając z kolejnym pierwszoligowcem, którego napotkał na swojej drodze w turnieju tysiąca drużyn. Po uporaniu się z wyżej notowanymi Dolcanem Ząbki i Bytovią Bytów, gospodarze zatrzymali się na pierwszoligowym średniaku z Tych. Z meczu tego równie dobrze mogli wyjść zwycięsko wykorzystując choć połowę ze stworzonych przez siebie okazji. Kilka z nich prokurowali obrońcy przeciwnika błędami indywidualnymi. Akcje zawiązywane z tak otrzymanych prezentów raziły nieskutecznością wykończenia.
Dwukrotnie Łuczak w pierwszej połowie samodzielnie, a raz po dwójkowej akcji z Warcholakiem mogli wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Pierwszą bramkową akcję tyszan oglądaliśmy dopiero w 30 minucie po dośrodkowaniu Mąki z prawej strony boiska. 7 minut później główką po rzucie rożnym popisał się najwyższy na boisku Zunić i to było wszystko co pokazali w pierwszej części faworyzowani goście. Chociaż lepiej operowali piłką w środkowej strefie boiska, przez co potrafili się przy niej dłużej utrzymywać, nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Gryf postawił na szybkie ataki, inicjowane szczególnie po przechwytach w środkowej strefie długim podaniem do wspomnianego Łuczaka lub podwieszonego pod nim Bejuka.
Ustawienie GKS-u predestynowało zespół do gry ofensywnej. Bo choć nominalne 4-4-2 ze Smółką i Flisem w przodzie, to w praktyce często przechodziło do 4-4-3 z bardzo ofensywnie usposobionym Szczęsnym na lewym skrzydle. Jeżeli ustawić by Szczęsnego nominalnie w ataku, to mogłoby to tworzyć lukę na lewej stronie gości. Z pewnością ani Zunić, ani jego zmiennik Gąsior nie wykazywali tendencji do domykania skrzydła lub gry dwójkowej z wymiennością pozycji ze Szczęsnym, a bardziej skupiali się na zagęszczaniu środka pola. Swoją drogą poprawny występ Zunicia zakończyła dość niespodziewana zmiana już w 61 minucie na wspomnianego Gąsiora, jakkolwiek prezentującego się równie udanie. W drugiej połowie wyglądało na to, że żarty się skończyły. GKS przechodząc od dominacji do sytuacji postanowił swoją dojrzałość boiskową przełożyć na efekty bramkowe. Seria kilku rzutów rożnych zaraz na początku drugiej odsłony dokumentowała stopniowo rysującą się przewagę gości już nie tylko w środku pola. Dynamika zmian pozycji skrzydłowych: Szczęsnego z Mąką też wnosiła element zaskoczenia w szyki obronne rywala. Bramka jednak padła nie w wyniku konsekwentnego naporu gości, lecz metodą w jakiej celował w pierwszej połowie Gryf. Długa piłka od środkowego obrońcy Sadowskiego trafiła wprost pod nogi wychodzącego na czystą pozycję w polu karnym Flisa, który mimo asysty obrońcy nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce. W 66 minucie faulowany w polu karnym przez Osłowskiego w niegroźnej sytuacji Smółka sam wymierzył sprawiedliwość z jedenastego metra. Przewaga dwóch bramek nad rywalem, nad którym należało jedynie udokumentować swoją wyższość pozwoliła gościom na uspokojenie gry. Nie stało się to małym kosztem. Gospodarze niesieni dopingiem w dalszym ciągu wykazywali dużą ochotę do gry. Wprowadzenie świeżych napastników, przesunięcie do przodu Siemaszki, spowodowało istny grad sytuacji pod bramką Budki. Strzelał niecelnie wprowadzony do pierwszej linii Krzemiński, próbował z daleka Dettlaff, głową po dośrodkowaniu Dettlaffa uderzał Siemaszko, czy wreszcie w 79 minucie intuicyjnie nogami Budka wybił piłkę po strzale Gicewicza z najbliższej odległości. Gwoli sprawiedliwości zauważyć należy odpowiedź gości jaką był strzał w słupek w 81 minucie Gąsiora. Gospodarzom nie podcięła skrzydeł i nie zabrała ochoty do gry nie tylko dwubramkowa przewaga przyjezdnych, ale również druga żółta kartka dla kapitana drużyny Kostucha w 80 minucie. Stało się wręcz przeciwnie. W 82 minucie po błędzie indywidualnym Sadowskiego na 18 metrze od własnej bramki, piłkę przechwycił Siemaszko i w sytuacji sam na sam z Budką zachowując do końca zimną krew skierował futbolówkę do siatki. W międzyczasie po zdjęciu z boiska Kostucha, trener Niciński dokonując znacznych roszad w składzie nie zdecydował się jednak na grę trójką obrońców, licząc zapewne, że uda się przeprowadzić tą jedną skuteczną akcję, by następnie próbować dowieźć wynik remisowy do rzutów karnych. Środek obrony załatał Dettlaff, z linii pomocy cofnął się Warcholak, a wprowadzeni po przerwie Brzuzy z Krzemińskim wzmocnili linię środkową. W przodzie wysunięty Siemaszko ukłuł przeciwnika parokrotnie również swoją dobrą grą głową. Niestety dla gospodarzy postawienie na zabezpieczenie drogi do własnej bramki w sytuacji braku jednego zawodnika na niewiele się zdało. Szybki kontratak GKS-u prawą stroną boiska w 84 minucie meczu zakończony silnym strzałem Szczęsnego rozstrzygnął losy spotkania. Zarówno Warcholak, a szczególnie Gicewicz to zawodnicy o inklinacjach silnie ofensywnych, stąd niesubordynacja w grze obronnej, a także z pewnością brak sił przesądziły o ich nieobecności na lewej flance w momencie finalizowania akcji GKS-u. Nie mniej jednak drużynie Gryfa należą się podziękowania ze strony kibiców za ambitną walkę do ostatniej minuty mimo utrzymującego się niekorzystnego rezultatu i zubożonego o jednego zawodnika składu drużyny. Na pocieszenie dla gospodarzy zauważyć należy jednopunktowe zwycięstwo w rzutach rożnych (6-5), które były udokumentowaniem naporu miejscowych między 78, a 86 minutą meczu.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|