Niespodziewanie wysoka porażka Gazowników
Dość niespodziewanie zakończyło się pierwsze spotkanie pomiędzy MMTS-em Kwidzyn a Gaz-System Pogonią Szczecin. Górą okazali się być gospodarze, którzy przed rewanżem zbudowali sobie całkiem sporą zaliczkę aż 6 goli. Na tytuł MVP całego meczu zasłużył sobie golkiper miejscowych Paweł Kiepulski, który kończył mecz z lekkim urazem. Wśród Gazwników pierwsze skrzypce rozgrywali Michal Bruna i Wojciech Zydroń (obaj rzucili po 8 bramek).
Przez pierwsze trzy minuty w grze obu siódemek dominowały błędy. Najpierw stratę zaliczyli gospodarze, a po chwili to samo spotkało szczecinian. Wynik otworzył, po składnej akcji Gaz-System Pogoni, Wojciech Zydroń. Na odpowiedź miejscowych nie musieliśmy długo czekać. Pierwsze trafienie w tym meczu zaliczył Kamil Sadowski. Na pochwałę w początkowym okresie gry zasłużył sobie strzegący bramki MMTS-u Paweł Kiepulski. Po pierwszych 10 minutach na minimalnym, bo zaledwie jednobramkowym prowadzeniu byli podopieczni Krzysztofa Kotwickiego. Jednak gra toczyła się bramka za bramkę. Po kwadransie spotkania, przy stanie 5:5, o czas zdecydował się poprosić trener Gaz-System Pogoni Rafał Biały. Ten jednak niczego nie zmienił.
W 21. minucie spotkania kontuzji doznał bramkarz kwidzynian Kiepulski. W bramce zastąpił go Marcin Kochański. Od razu o przerwę poprosił trener Kotwicki. Zejście jednego z liderów nie podziałało na gospodarzy źle, a co gorsze, grający jednego zawodnika mniej (wykluczenie Zadury) gracze z Kwidzyna podwyższyli swoje prowadzenie już na 10:7. Za chwilę parkiet opuścił również Michał Daszek. Z takiej sytuacji nie można było nie skorzystać i po rzucie Łukasza Gieraka było już tylko 10:9. Samą końcówkę lepiej jednak rozegrali miejscowi, dzięki czemu na przerwę zeszli prowadząc 15:12. Trzeba przyznać, że bardzo dobrą zmianę dał młody Kochański, swoją drogą świeżo upieczony mistrz Polski juniorów, który po wejściu na parkiet popisał się kilkoma skutecznymi interwencjami. W czasie przerwy okazało się, że uraz Kiepulskiego nie był zbyt groźny, w przeciwnym razie miejscowi do końca meczu pozostaliby jedynie z jednym golkiperem. Właśnie on zajął ponownie miejsce w bramce gospodarzy. Po zmianie stron Pogoń odrobiła część strat. Po golu z kontry przez „Zygę” na tablicy świetlnej było już tylko 15:14. Za chwilę jednak gospodarze przywrócili status quo. Mecz w tym momencie nabrał sporego tempa. Bramki wpadały jak na zawołanie. Lepiej jednak prezentowali się kwidzynianie, którzy po celnym rzucie Antoniego Łangowskiego prowadzili już niebezpiecznie wysoko, bo aż 21:17 (w 40. minucie). Sytuację na chwilę uratowała niejako kara dwóch minut dla Kamila Sadowskiego. Błyskawicznie skorzystali z tego szczecinianie i po bramkach Michala Bruny i Zydronia (rzucili już po 6 goli) było 21:19. Cóż jednak z tego, skoro w 45. minucie na koncie szczypiornistów z pomorskiego było już o 5 trafień więcej (25:20). Na dalszy obrót spraw postanowił nie czekać trener Biały, który zawołał do siebie swoich zawodników. Piłkarze ręczni ze Szczecina zaczęli jednak popełniać coraz więcej błędów, w dodatku w bramce świetnie spisywał się Kiepulski. Porażka głębiej zaczynała zaglądać w oczy zawodników Pogoni, a przypomnijmy, że ważny jest wynik w dwumeczu. Po karze dwóch minut dla Zydronia bramkę zdobył Przemysław Zadura i było już 28:21, a do końca zawodów pozostało niecałe 10 minut gry. Co ciekawe, na 3 minuty przed końcem na koncie gospodarzy ciągle było aż 7 goli zapasu, a to w aspekcie rewanżu naprawdę sporo. W 58. minucie drugi swój czas wykorzystał Biały (30:24). Wynik tego spotkania dla jego drużyny ani o drobinę się nie poprawił. Ostatecznie stanęło na rezultacie 31:25, co będzie naprawdę trudno odrobić.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|