Radosna siatkówka polickiego dream-teamu
Miał być dobry mecz, widowiskowe akcje, zacięte boje na siatce. I w zasadzie wedle podobnego scenariusza przebiegał pojedynek rozgrywany przed 2,5 tysięczną publicznością pomiędzy Chemikiem Police, a Impelem Wrocław. Jest jednak pewne 'ale'.
W szczecińskiej Arenie wrocławianki zagrały jako wicemistrz ubiegłego sezonu, który nie dość, że chce się zrewanżować rywalowi za pamiętne porażki to i zawalczy o ligowe oczka. Te są przecież niezwykle cenne, jeśli myśli się o dotrzymywaniu kroku Chemikowi. W składzie Impelu zobaczyliśmy też dobrze nam znaną Agatę Sawicką i Annę Grejman. Obydwie siatkarki mogły liczyć na miłe przywitanie ze strony kibiców Chemika. Ambicji i chęci do jak najlepszej postawy było więc od groma. Jak się okazało, nie wszystko poszło po myśli wrocławianek...
Gra przyjezdnym nie układała się właściwie od początku meczu. Cóż z tego, że zespół walczył na siatce, dzielnie się bronił, jak nie był w stanie wyprowadzać skutecznych kontr, a i zagrywka mocno zawodziła, co też po meczu mocno podkreśliła Joanna Kaczor: Bardzo słabo zagrałyśmy zagrywką. Założenie było takie, żeby właśnie tym elementem utrudnić Chemikowi życie, a niestety w ogóle tego celu nie zrealizowałyśmy. Faktycznie serwis nie był dziś mocną stroną zawodniczek Impelu. Nie był też silną bronią Chemika, ale gospodynie błyszczały za to w każdym innym aspekcie siatkarskiego rzemiosła.
Pierwszy i drugi set meczu to sporo widowiskowych, długich wymian i przepychanek nad taśmą. W tym wszystkim lepsze i skuteczniejsze były policzanki. Co jakiś czas prezentowały też znakomite, grane w idealne, szybkie tempo akcje. Kwintesencją tego były ataki na 19:13 autorstwa Stefany Veljkovic, a po chwili jej rodaczki - Any Bjelicy po morderczo długiej wymianie ciosów i przebitek na zmianę. Swoje dołożyła też bardzo skuteczna ostatnimi czasy - Agnieszka Bednarek-Kasza. Środkowa Chemika świetnie pracowała blokiem, a i zaliczyła kilka cennych punktów po swoim firmowym ataku z jednej nogi. W ten sposób zakończyła chociażby drugą partię, wygraną tak jak w pierwszym secie do 17. Trzecia odsłona meczu bywa w siatkówce newralgiczna i zawsze stanowi pewną niewiadomą. Dziś nic jednak nie wskazywało, żeby jakakolwiek siła, a już na pewno nie ta z Wrocławia, miała przeszkodzić ekipie Giuseppe Cuccariniego w odniesieniu pewnego zwycięstwa. Rozluźnienie oczywiście pojawiło się w grze Chemika, co rywalki próbowały wykorzystać. Wrocławianki częściej starały się punktować swoim blokiem i do pewnego momentu prowadziły wyrównaną walkę w tym względzie. Pod koniec seta popełniły jednak więcej niewymuszonych błędów i tak przy stanie 21:21 Hana Cutura zaserwowała w siatkę, a na 24:22 Impel stracił oczko po przejściu linii. Autowa zagrywka dała też 25 punkt gospodyniom. Punkty zdobyte w taki sposób w godzinę i 18 minut wydają się wyjątkowo łatwym łupem z punktu widzenia kibica Chemika. Zupełnie inne wrażenia o tej potyczce miał jednak włoski szkoleniowiec drużyny z Polic, który trafnie stwierdził: Wbrew pozorom to wcale nie było dla nas łatwe spotkanie. Kilka wcześniejszych owszem, ale nie to dzisiejsze. Proszę zauważyć, że o każdą piłkę zespół musiał walczyć w długich, wyczerpujących wymianach. To był trudny mecz. Trudny, ale wygrany zdecydowanie, co tylko upewnia nas w przekonaniu, że drużyna zyskuje na formie i pewności siebie. MVP spotkania okrzyknięto zdobywczynię największej ilości punktów - Małgorzatę Glinkę-Mogentale. Chemik Police - Impel Wrocław 3:0 (25:17, 25:17, 25:23) Składy i punkty: Chemik Police: Werblińska - 6, Veljković - 8, Bjelica - 10, Glinka-Mogantale - 12, Bednarek-Kasza - 10 oraz Zenik (l), Jagieło - 1 Impel Wrocław: Hanke - 4, Topic - 9, Kąkolewska - 7, Kaczor - 4, Cutura - 10, Ptak - 6 oraz Sawicka, Mroczkowska - 2.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|