Chemik wciąż uśpiony
To miało być i było trudne spotkanie dla siatkarek Chemika Police. Nie dość, że naprzeciw pojawiła się zawsze groźna ekipa Impelu Wrocław, to i siatkarki aktualnych jeszcze mistrzyń chyba cały czas miały w głowach ostatnie porażki.
Starcia w półfinale o mistrzowski tytuł są jednak świetną okazją do powrotu na właściwe tory, do dobrej dyspozycji w każdym aspekcie, także tym mentalnym. Dzisiejszy mecz nie okazał się jednak takim pojedynkiem. Spotkanie było bardzo nierówne i tylko potwierdziło aktualne słabości zespołu Giuseppe Cuccariniego. Podobnie jednak, jak na starcie Final Four, to policka drużyna zdecydowanie lepiej weszła w pierwsze minuty gry...
Najpierw skutecznością popisała się w kilku akcjach Małgorzata Glinka-Mogentale, a później Ana Bjelica. Chemik pokazał też bardziej różnorodną grę, a atak Stefany Veljković z przesuniętej krótkiej mógł się na prawdę podobać. Zawodniczki Impelu Wrocław bardzo ambitnie i ofiarnie broniły się, wielokrotnie tuż znad parkietu pobijała piłkę libero gości - Agata Sawicka, ale Impel nie był w stanie organizować z nich skutecznych kontr. Chemik szybko zdobył więc sporą przewagę (14:8), a na pierwszą przerwę techniczną schodził z wynikiem 16:10. Mimo ekspresyjnych nawoływań i uwag trenera gości - Tore Aleksandersena, Impel nic nie poprawił. Przegrał boleśnie, bo do 13.
Pewna wygrana gospodyń mogła je tylko uskrzydlić, w odróżnieniu od siatkarek z Wrocławia, które przyjechały na Zachodnie Pomorze z wielkimi nadziejami na stoczenie wyrównanych bojów, a tu taki nieciekawy początek półfinałowej rywalizacji... Choć oczywiście nie musiało to wiele oznaczać. Stefana Veljković dynamicznym atakiem rozpoczęła walkę w drugiej partii, a po błędzie serwisu gości było już 2:0. Następna akcja też skuteczna w wykonaniu Chemika, ale nie była standardowa, bo w roli wystawiającej pojawiła się chwilowo Agnieszka Bednarek-Kasza. Środkowa postanowiła nie być gorszą od Mai Ognjenović i kiwnęła w podobnym do jej stylu na 3:0. Po kilku następnych minutach przyjezdnym udało się jednak wyrównać na 5:5. Z dobrej strony w pościgu pokazała się najwyższa ze środkowych - Agnieszka Kąkolewska, a i policzanki nieco pomogły rywalkom. Kilka razy słabiej przyjęły, a ich akcje nie były dopracowane. Słaba passa w przyjęciu potrwała jeszcze chwilę, a przez to na pierwsze prowadzenie w meczu wyszły zawodniczki Impelu (6:7 i 6:8). Po przerwie dwublok Chemika na Joannie Kaczor nie pozwolił na odjechanie rywalkom zbyt daleko, ale gra gospodyń w dalszym ciągu daleka była od oczekiwań. Sygnał do zdecydowanej poprawy dała Ana Bjelica, której atomowy atak po prostej zrobił wrażenie. Podobnie jak bomba Małgorzaty Glinki-Mogentale z drugiej linii na 9:11. Wrocławianki jednak cały czas nieźle przyjmowały i zdobywały regularnie punkty choćby atakami z lewego skrzydła, jak autorstwa Hany Cutury na 11:16. Chemik zaczął znów popełniać kuriozalne błędy i nieporozumienia, w związku z czym losy partii były już niemal przesądzone, a wejście na boisko w takim momencie Izabeli Kowalińskiej i Agnieszki Rabki nie mogło nagle odmienić złego stylu gry. Tak się przynajmniej wydawało... Dobra akcja wspomnianej Rabki z Veljković na 14:19 podtrzymała iskierkę nadziei. Obudził się też blok Chemika, a w paru momentach solidnie przyłożyła Kowalińska. Obrończynie tytułu jakimś cudem dogoniły przeciwniczki, a dokonała tego na ostatniej prostej Agnieszka Bednarek-Kasza blokiem (na 22:22). Partia była więc na wyciągnięcie rąk, ale przyjezdne ocknęły się na czas. Seta skończyła atakiem z prawego skrzydła Mira Topić. Chemik wrócił do początkowego ustawienia, choć to z końcówki poprzedniego seta okazało się obiecujące. Po dobrych zagrywkach Moniki Ptak to przyjezdne wyszły na prowadzenie dwoma oczkami. Przesunięta krótka dała z kolei punkt Chemikowi, tyle, że rywalki wyglądały na wyjątkowo mocno zdeterminowane i ani myślały oddawać inicjatywy. Bałagan w szeregach miejscowych spowodował, że Giuseppe Cuccarini niezwykle szybko dokonał zmiany na pozycji rozgrywającej. Przy stanie 3:6 na boisku pojawiła się więc znów Agnieszka Rabka. Miała ugasić pożar w ekipie Chemika. Nie było łatwo, bo wrocławianki dobrze spisywały się na siatce. Świetnie grą swojego zespołu kierowała też Jenna Hagglund. To przy jej zagrywkach Impel zdobywał punkty seriami, a przede wszystkim grał bardzo odważnie (do czego zresztą nieustannie namawiał szkoleniowiec tej ekipy) i pewnie. W pewnym momencie wygrywał już siedmioma punktami (7:14). Po stronie gospodyń pojawiały się kolejne zmiany. Na boisku zobaczyliśmy po dłużej przerwie w meczach o stawkę Katarzynę Mróz, czy Aleksandrę Krzos. Bez efektów. Błędy, błędy i jeszcze raz błędy niszczyły całą koncepcję Chemika. Pojawiały się zarówno w przyjęciu jak i zagrywce. Podobnie jak w poprzednim secie grę zakończyła Mira Topić (13:25). Giuseppe Cuccarini, po wymianie całej szóstki i braku efektów, przywrócił na plac gry pierwszy skład. Po zagrywkach Any Bjelicy to Chemik wyszedł na prowadzenie 4:1 przywracając miejscowym nieco pewności siebie. Impel nie mógł sobie pozwolić na dłuższą serię przeciwniczek, a zatem Tore Aleksandersen szybko wziął przerwę. Nie okazała się skuteczna, bo już w następnej akcji dobry blok Ognjenović i Bjelicy dał piąte oczko gospodyniom. Słabe przyjęcie w ekipie gości trwało w najlepsze. Chemik wyszedł na prowadzenie 8:1... Patrząc na to, co wydarzyło się w Azoty Arenie do tej pory w trakcie tego meczu, wszystko wskazywało na wygraną Chemika i tie-break. Zespoły nie zwykły przecież trwonić (poza kilkoma minutami drugiej partii) dużych przewag. Chemik spisywał się w tej części spotkania dość pewnie, a jeśli siatkarki polickiego teamu czują siłę, są trudne do zatrzymania, tak jak Ana Bjelica, której ataki i aktywność w bloku wpłynęły na wynik 20:8. Kiwka Ognjenović dała punkt na 22:11, a seta zamknęła uderzeniem z pierwszej strefy Ana Bjelica. Po ostrym skosie rozpoczęła Veljković walkę w ostatniej części spotkania. Chemik rychło wyszedł na prowadzenie 2:0. Po zagrywce serbskiej środkowej i bloku Bjelicy z Bednarek-Kaszą było już 3:0, a to spory zapas w tym spotkaniu. Przy stanie 5:2 mocno uderzyła jednak Joanna Kaczor, ku ogromnej uciesze swoich koleżanek, a jeszcze jedne oczko zdobyła Hana Cutura. Obudził się także wrocławski blok i tym sposobem mieliśmy remis 5:5. W tej konfrontacji remis w trakcie trwania jednego seta to rzadkość. Ciekawie więc zapowiadała się dalsza walka o punkty. W końcu gra nabrała rumieńców, a zespoły ambitnie się broniły i wyprowadzały dobre kontry. W defensywie lepiej jednak spisywały się przyjezdne, a jak w transie broniła Agata Sawicka. Dzięki takiej postawie to Impel wyszedł na wynik 8:10. Po przerwie na żądanie trenera Cuccariniego dobry odbiór Marioli Zenik i atak Bjelicy dał Chemikowi dziewiąte oczko. Już w następnej akcji wrocławianki jednak znów zaatakowały z ogromną siłą, a serwis Moniki Ptak narobił szkody. Impel poczuł, że ma wielką szansę na zwycięstwo i konsekwentnie zdobywał kolejne punkty. Na 10:14 przechodzącą piłkę skończyła Kąkolewska, a już w następnej akcji wrocławski team zdobył ostatnie w meczu oczko. Niespodzianka stała się faktem, choć patrząc na bardzo chwiejną i niepewną dyspozycję Chemika w ostatnim czasie taki wynik wcale nie dziwi. Policki zespół wciąż ma ogromne problemy, by podtrzymywać na dłużej dobre momenty gry i zbyt szybko w jego poczynania wkrada się chaos. Drugi mecz tych drużyn już jutro o godzinie 19.00, również w Azoty Arenie. Chemik musi go wygrać, jeśli chce na rewanże do Wrocławia udać się w znacznie lepszych nastrojach jak dziś... Chemik Police - Impel Wrocław 2:3 (25:13, 23:25, 13:25, 25:13, 10:15) Chemik Police: Werblińska - 9, Veljković - 9, Bjelica - 21, Glinka-Mogentale - 16, Bednarek-Kasza - 7, Ognjenović - 6 oraz Zenik (l) Kowalińska - 2, Rabka - 1, Krzos, Jagieło - 1. Impel Wrocław: Topić - 11, Ptak - 11, Gryka, Cutura - 17, Kąkolewska - 12, Kaczor - 6 oraz Sawicka (l), Mroczkowska - 1, Hagglund - 2, Kwiatkowska, Kauffeld, Grejman. MVP meczu: Hana Cutura.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|