W Szczecinie bez niespodzianki. Po bardzo słabym meczu piłkarze Pogoni Szczecin przegrali z Rakowem Częstochowa 0:1 i zakończyli swoją przygodę w rozgrywkach Fortuna Pucharu Polski. W pierwszej połowie spotkania to goście byli zespołem przeważający, częściej utrzymywali się przy piłce i kontrolowali przebieg gry. W 5 minucie stuprocentową sytuację zmarnował Fabian Piasecki, który z najbliższej odległości przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Dziesięć minut później świetnym podaniem do Kochergina popisał się Ivi, na szczęście dla Portowców ukrainiec uderzył w boczną siatkę.
W 21 minucie Pogoń próbowała wyprowadzić kontratak, jednak dośrodkowanie Kucharczyka zostało zablokowane. W 35 minucie, z powodu kontuzji, murawę opuścić musiał Jakub Bartkowski, a jego miejsce na prawej stronie defensywy zajął Paweł Stolarski. W końcówce pierwszej połowy prawą stroną próbował zaatakować Grosicki, jednak próbę dośrodkowania z łatwością wyłapał bramkarz gości. W doliczonym czasie pierwszej połowy dwukrotnie przed stratą bramki ratował Portowców Bartosz Klebaniuk.
Najlepszym podsumowaniem pierwszych trzech kwadransów w wykonaniu Pogoni jest to, że podopieczni Jensa Gustafssona nie oddali ani jednego strzału na bramkę częstochowian. Początek drugiej połowy to przewaga Rakowa pod polem karnym Pogoni, jednak w 49 minucie z linii szesnastego metra na bramkę Trelowskiego uderzał Kucharczyk. Niestety strzał ustawionego w tym spotkaniu na pozycji napastnika byłego piłkarza Legii Warszawa, minął słupek bramki gości. W 66 minucie prawą stroną piłkę do Kucharczyka podawał Kowalczyk. Napastnik zauważył wysoko ustawionego Trelowskiego i bez zastanowienia zdecydował się na strzał, niestety futbolówka minimalnie minęła słupek bramki. W 68 minucie za sprawą Iviego Lopeza piłkarze spod Jasnej Góry wyszli na prowadzenie. Hiszpan zrobił to z czego najbardziej znany jest na Ekstraklasowych boiskach. Rzut wolny, futbolówka ustawiona przed szesnastką i idealne precyzyjne uderzenie wpada do bramki Klebaniuka. W dalszej części meczu piłkarze Jensa Gustafssona próbowali konstruować atak pozycyjny, częściej przebywali na połowie gości, wymieniali dużą liczbę podań, jednak kompletnie nie przekładało się to na ilość tworzonych sytuacji bramkowych. W ostatniej minucie doliczonego czasu przed szansą stanął Kamil Grosicki jednak defensorzy Rakowa skutecznie zablokowali próbę strzału.
źródło: własne
|
|