Kolejny milowy krok wykonała Pogoń Szczecin na własnym stadionie w kierunku obrony brązowych medali mistrzostw Polski. Mierzyła się ze spadkowiczem z PKO BP Ekstraklasy. Wygrała 3:2, ale miała z tym zespołem sporo problemów. Jak jednak mówi znane powiedzenie, zwycięzców się nie osądza. W sumie padło aż 5 bramek, dużo. Co bardziej istotne, wszystkie z udziałem aktualnych lub byłych szczecinian. Po meczu rozmawialiśmy z Mateuszem Łęgowskim. Powiedział nam, jaki jest cel drużyny i jak zespół zareagował na kolejny awans do europejskich pucharów. Zapraszam do lektury.
Mam wrażenie, że to spotkanie przeciwko Miedzi Legnica było dla was trudniejsze niż to poprzednie przeciwko Legii. Z czego to mogło wynikać?
Trudno powiedzieć. Nie chcę tutaj wyciągać z rękawa jakichś rzeczy. Są takie mecze, w których nie wszystko idzie po naszej myśli. Najważniejsze, żeby uświadomić sobie, że jesteś w takim momencie i mimo wszystko dalej pracować, dalej kontynuować tę pracę, żeby stwarzać sobie sytuacje nie boisku. Myślę, że my, może nie w stu procentach, a jakimś stopniu chcieliśmy to zrobić i to nam dało 3 bramki. Sędzia po wideoweryfikacji podyktował przeciwko Pogoni rzut karny. Gol nie padł, ale zaraz potem poszła akcja, po której straciliście bramkę. Czy to był efekt pewnej dekoncentracji? Ten karny gdzieś przypadkiem Daniel Loncar trafił przeciwnika. Chociaż jeszcze nie widziałem tej sytuacji. Ale Dante Stipica super obronił. Potem przytrafił mi się taki nieodpowiedzialny błąd, z czego przeciwnik strzelił bramkę. Możliwe, że to był moment takiej chwilowej dekoncentracji. Zaraz po obronionym karnym straciliśmy gola. Nie było to fajne uczucie dla drużyny, tu bronisz karnego, ma cię to napędzić, a od razu dostajesz drugiego strzała, że tak powiem. To był trudny moment, ale najważniejsze, że do końca chcieliśmy wygrać te zawody. Pogoń potrafi strzelać z dystansu. Pan zdobył gola w poprzedniej kolejce przeciwko Legii, teraz z tego samego miejsca, w ten sam narożnik trafił Damian Dąbrowski. Czy trener zwracał wam na to uwagę, by próbować takich strzałów? Widzimy z boiska, że czasem lepiej jest uderzyć, bo jesteśmy zespołem, który chce wejść w pole karne i do pustej bramki lub wzdłuż bramki takie gole trafiać, a nie zawsze jest to łatwe. Jeszcze to, że przeciwnicy, którzy do nas przyjeżdżają, w większości bronią się na własnej połowie, to te strzały z dystansu są nam pomocne. Za pierwszym razem strzał może być niecelny, ale wtedy przeciwnik wychodzi wyżej i otwiera się możliwość podania prostopadłego, czy do boku. Akurat ostatnio dwa razy zakończyły się bramkami. Po zmianie stron emocje znacznie wzrosły. To była lepsza druga połowa w waszym wykonaniu. Wiadomo, że naszym celem jest wygrywanie. Widowisko wygrywanie. Tak, widowisko wygrywanie, bo do tego przyzwyczailiśmy w ostatnim czasie kibiców. Czasami zdarzają się dni, w których nie wszystko idzie po twojej myśli. Liczy się ten cel, czyli wygranie meczu. W pewnym momencie robisz wszystko, żeby tylko strzelać bramki. Dajmy na to tę jedną więcej niż przeciwnik. Pogoń ponownie jest pewna gry w europejskich pucharach. Trochę decyzją PZPN, ale mecz z Miedzią niejako to przyklepał. Jak to podziałało na drużynę? Czy jest szansa na trochę lepszy występ niż przed rokiem? Cieszy nas to, że jesteśmy w europejskich pucharach. Przed sobą mamy jeszcze dwa mecze, które musimy wygrać, bo chcemy zostać na podium i zdobyć ten medal. Na razie to się liczy, a o europejskich pucharach tak naprawdę jeszcze nie rozmawialiśmy. Wiemy, co jeszcze przed nami. Zagracie teraz z Górnikiem w Zabrzu. Tam jest trudny teren. Rzadko kiedy Pogoń wywozi stamtąd dobry wynik. Tym razem wydaje się, że nawet remis może Portowcom wiele dać w kontekście walki o pudło. Wiadomo, że naszym pierwszym celem jest to, żeby wygrać te dwa spotkania. Z kart historii można zobaczyć, że tam trudno się gra. Jest jeszcze to, że Górnik w ostatnich chyba 5 meczach odniósł zwycięstwa. Jest więc w dobrej dyspozycji. Nie zmienia to faktu, że my jesteśmy Pogonią Szczecin i zawsze chcemy wygrywać.
źródło: własne
|
|