Ostatni tydzień niczym silny podmuch wiatru zdmuchnął dobre nastroje w Szczecinie. Portowcy zostali zdemolowani w Gandawie, a na dokładkę po raz pierwszy w historii przegrali z Radomiakiem Radom. Urazy, a także transfery z klubu pokazują, że głębia składu w szczecińskiej drużynie właściwie nie istnieje. Zakończenie kilkuletniej sagi z głównym sponsorem Pogoni Szczecin również przyniosło rozczarowanie. Wraz z upałami do stolicy Pomorza Zachodniego wrócił pesymizm. O uśmiechy po czwartkowym rewanżu z KAA Gent będzie bardzo trudno.
Już przed meczem w Gandawie było wiadomo, że Portowcy stoją przed trudnym zadaniem w rywalizacji z KAA Gent. W znacznym stopni sami postawili się w sytuacji gdzie rewanż będzie formalnością dla Belgów. Dziecinne błędy w defensywie pozbawiły emocji. Szczecinian było raptem na kilka minut dobrej gry. Te nie przełożyły się choćby na gola. O awansie można zapomnieć, bo odrobienie pięciu trafień w czwartkowe popołudnie byłoby piłkarskim cudem. W dobie urazów rewanż może wzbudzać niepokój. Belgowie swoim poprzednim rywalom wbili w dwumeczu aż dziesięć goli.
Sytuacja kadrowa Pogoni nie napawa optymizmem. Jedyni zdrowi środkowi obrońcy to Wojciech Lisowski oraz Danijel Lončar. Do kontuzjowanego Benedikta Zecha dołączył po spotkaniu z Radomiakiem Mariusz Malec. Ze składu wypadli także Dante Stipica, a także Marcel Wędrychowski (podobnie jak Malec kontuzjowany w ostatnim meczu ligowym). Ponadto z klubem żegna się Mateusz Łęgowski, który lada moment dołączy do US Salernitany. Nie oszukujmy się z tak okrojonym składem Pogoni będzie trudno powalczyć w meczu z KAA Gent, a co gorsza na przestrzeni najbliższych tygodni w lidze. Piłkarze z Gandawy podobnie jak Portowcy w niedzielę rywalizowali o ligowe punkty. KAA Gent pokonał na wyjeździe KVC Westerlo 3:1. Dublet w tym spotkaniu zdobył Hugo Cuypers, jeden z katów Pogoni na Ghelamco Arenie.
źródło: własne
|
|